Zaczyna się czas kiedy po raz kolejny uświadamiamy sobie poważne wady życia na półkuli północnej. Dzień staje się co raz krótszy, poranki i wieczory chłodniejsze, coraz łatwiej znajdujemy wymówki dla nicnierobienia.
Niecnierobienie to jeden z synonimów sedentaryzmu, który śmiało można nazwać plagą naszych czasów. Niestety, dotyka ona nawet najmłodszych.
Dzieci, jak wiemy, tego co ważne, nie uczą się poprzez uważne słuchanie i czytanie, ale poprzez naśladownictwo. Ich neurony lustrzane są bezustannie w pracy i wychwytują wszelkie zachowania osób z otoczenia. A jak wiemy, kto w kim przystaje takim się staje.
Jacy więc jesteśmy, my dorośli?
Uważni, zadowoleni z życia, mądrzy i pełni energii?
Warto przyjrzeć się swojemu habitatowi, swoim nawykom, zrobić dokładny audyt swojej codzienności.
Na początek polecamy policzyć:
Ile czasu siedzę, a dokładniej ile minut na dobę jestem bierny a ile aktywny.
Liczymy czas poświęcony na sen, na pracę, na dojazd do pracy, spożywanie posiłków, telewizję,etc
W książce Katy Bowman, Rozejście Mieśnia Prostego Brzucha, znajdziesz pełną wersję testu.
Po co nam ta wiedza?
Joan Vernikos, wieloletnia specjalistka NASA, udowadnia w swojej książce, że ciało człowieka, od skóry, poprzez mięśnie i układ krwionośny aż po mózg jest dowodem na to, że zostaliśmy stworzeni do ciągłego ruchu/ podejmowania wysiłku fizycznego, od wschodu do zachodu słońca i póki co jest to jedyny pewny sposób na zachowanie zdrowia i młodości.
Jak w takim podsumowaniu wypadają twoje dzieci? Czy jedyny ruch jaki mają w ciągu dnia to ten zorganizowany, planowany, jak trening i zajęcia w-f? Czy mają możliwość spędzić choć trochę czasu beztrosko na dworze? Czy chodzicie wspólnie? Czy wykonujecie razem czynności domowe? Czy spędzacie wspólnie czas na aktywnym odkrywaniu świata? Czy macie w swoim otoczeniu osoby aktywne? Jak spędzacie czas wolny? Zmiany rozpocznij od pełnego wglądu w waszą sytuację.
A teraz cofnij się do swojego dzieciństwa i przypomnij sobie najważniejsze chwile. Czy pamiętasz czas spędzony przed telewizorem? Przed książkami, nauką? Czy może największy uśmiech na Twojej twarzy, a może nawet szczery i beztroski śmiech, przywołują wspomnienia przygód, psikusów, aktów odwagi, samodzielności i pokonywania strachu?
Czy często nasze dzieci mają szansę poczuć tego typu emocje? Tak, codziennie!
Niestety, ale odbywa się to głównie w grach komputerowych. Tam teraz rozgrywa się dzieciństwo. Odebraliśmy dzieciom swobodę z obawy o ich bezpieczeństwo, tępimy odwagę w ramach uświadamiania ich na temat wszelkich widocznych i niewidocznych niebezpieczeństw. Jednocześnie obok naszego nudnego i niezwykle przewidywalnego świata realnego stworzyliśmy wspaniały i pełen przygód świat wirtualny. To tu dzieci dorastają:
-zdobywając nowe kompetencje
-ucząc się samodzielności
-będąc nagradzanym za nietuzinkowe i kreatywne zachowania
-samodzielnie odpowiadając za swoje sukcesy i porażki
Warto się nad tym zastanowić i postawić sobie cel stworzenia dziecku takich warunków, aby komputer nie był jedynym miejscem w którym przeżywa przygody.
Zmiany zacznijmy od siebie, zróbmy rachunek sumienia i zastanówmy się w którym miejscu pod płaszczykiem oszczędności czasu ( który za pewne spożytkuję na jeszcze więcej bierności) oszczędzam swój i swojego dziecka wysiłek.
Temat ten podejmowany był już kilka razy, również w ujęciu naukowym. Jeśli interesuje się zagadnienie Zespołu Deficytu natury, to odsyłamy do książki Richarda Louva, „Ostatnie dziecko lasu”.
Autor analizuje temat pod względem ewolucyjnym i antropologicznym, zastanawia się w jaki sposób i czy w ogóle możliwe jest odkrywanie świata przez współczesne dzieci.
Kasia Wojtacka, z Treningu na bosaka, w niedawnej rozmowie z nami opowiadała o swojej recepcie na większą dawkę ruchu. Cała rozmowa jest dostępna na naszym kanale na motivity.pl a także na Spotify. Warto tutaj przytoczyć ideę Lokalności, która dotyczy wielu dziedzin naszego życia, a która w poruszonym przez nas temacie może być pomocna. Dokonując wyborów życiowych z uwzględnieniem tejże idei, stwarzamy sobie i swoim bliskim bardzo dużo okazji do ruchu. Ja sama, stosuję ją w formie hasła- Wszystko co mogę „załatwić” w odległości do 1km „załatwiam” pieszo, często w dziećmi. Nie rowerem (to też siedzenie 😉), nie autem, ale zwyczajnie na nogach.
Chodzenie to absolutna podstawa naszej diety ruchowej.
Spacer w naturze to okazja do najciekawszych i najszczerszych rozmów.
Wypróbowałam to wielokrotnie, polecam i Tobie. Masz trudny temat do obgadania, lub po prostu chcesz pogłębić/ zachować kontakt z bliską ci osobą? Wybierzcie się razem na spacer.
Oto kilka argumentów, które maja szansę cię przekonać:
-Chodząc, synchronizujemy ruch naszych ciał, pracę naszych serc. Ten wspólny rytm sprzyja bliskości a więc komunikacji.
-Mamy wokół siebie dużo przestrzeni osobistej, nie musimy utrzymywać kontaktu wzrokowego,
-Otacza nas zieleń, która działa kojąco na zmysły.
Udanemu spacerowi, jak przekonuje jedna z wybitnych brytyjskich psychoterapeutek, Julia Samuel, towarzyszą jeszcze 2 zasady:
Po spacerze nie wracamy już do tego o czym była rozmowa a na zakończenie „nagradzamy” się wspólną przekąską lub posiłkiem. W ten sposób celebrujemy wspólny czas.